I rozpoczął się rytuał, który kiedyś w męskiej codzienności był po prostu – obowiązkowy. Wizytę umilały głośne i piękne śpiewy kanarków. Jeden to nawet wyśpiewywał pełne melodie – istną pieśń nad pieśniami (uśmiech).
Chciałam zaczekać na zewnątrz, ale Majstore stanowczo zaprosił mnie do środka. Czekałam wraz z panem, który przyszedł tuż po nas. Nie zapomnę tych wszystkich uśmiechów, którymi zostałam obdarzona.
PS Zorki powiedział, że nigdy w życiu nie był tak dokładnie ogolony.
Ilford HP5 400/36, Leica M6, Elmar 50/2,8
Dodaj komentarz