W Budapeszcie moi najmilsi mówili na mnie „generalissimus”. Nie dlatego, że nosiłam kozaki typu oficerki. Podobno wydawałam rozkazy (uśmiech). No tak, to prawda! Ale momentami musiałam trzymać w ryzach to całe rozbawione i rozmarzone towarzystwo. A gwoli ścisłości: wszyscy chodziliśmy po Budapeszcie w całkowitym uniesieniu i upojeniu. Nawet jesień była nam bliższa, jakaś taka milsza, piękniejsza, bardziej ekscytująca.
Llooka
Uwielbiamy naszego Generałka?!
A za gucciowskim orderem się rozglądam!
admin
Jesteś Kochana :*
A ten gucciowski order to mnie nęka, normalnie ;-)))
Ale grant z ciemną zielenią. Och!