W sobotę jedziemy na duży targ za miastem. Dzikość miejsca powoduje niemały zawrót głowy i przypomina mi Warzazat – miasto w środkowym Maroku. Kupujemy owczy i bardzo pierwotny ser z miecha, czyli taki, który dojrzewał w worku z owczej skóry. Wybieramy też suszone mięso, wołowe salami, wreszcie papryki, mandarynki, winogrona i woreczek suszonych fig.
Na targu dokarmiam bezpańskiego psa. Chwilę się jeszcze rozglądamy i jedziemy dalej.
Barbara
Ilekroć tam jestem zawsze rozglądam się za figami i dżemem figowym:-). Całkiem niezły zapas fig stamtąd przywożę…najlepsze😝🤗.
admin
Dobrze robisz!
Figi z Bośni są najlepsze jakie jadłam do tej pory.
RARYTAS 🙂