Obok kominka stał duży, marokański stolik. To właśnie przy nim zasiadaliśmy po turecku do każdej wieczerzy. Obłożeni poduchami czuliśmy się trochę jak bohaterzy Księgi tysiąca i jednej nocy. Jedzenia nie brakowało, wina również, więc radosna gadanina rozpędzała się z minuty na minutę. Aż do momentu, gdy zaczynaliśmy ziewać, mrużyć oczy i coraz rzadziej padały pytania. Wtedy rozchodziliśmy się do swoich ogromnych komnat, by wpaść w objęcia Morfeusza. Nasze łóżko znajdowało się na wprost wielkiego witrażu. Z tryptyku spoglądał na nas mityczny ptak – Turul, więc chyba bardziej byliśmy pod okiem boga Isten. Turul nosi cechy orła, kruka i sokoła. Jest dość straszny i groźny, ale to ptak dziejów węgierskich i bardzo ważnym symbol narodu. Jego skrzydła są ogromne i niosą prawdę jeszcze z czasów nomadzkich, czyli przed osiedleniem się Madziarów nad pięknym modrym Dunajem.
Budapeszt z Przyjaciółmi – listopad 2017
Llooka
Wspomnienia wciąż żywe i gorące Kochani???
admin
Wciąż! I tego nic już nie zmieni…
Oby do szybkiego powrotu!