Page 7 of 141
Wypiekamy nie tylko chleb, ale również galanterię piekarską – bułki, chleby pasterskie, kołacze i rogale (kifle).
Ręce snycerza jak zawsze czymś zajęte. Tworzy on rzeczy przepiękne.
Własny jęczmień na stole. A w tle praca w dzień zwykły, ale niezwykły.
Bartnik trzymający kołacz z pieca chlebowego i kubek miodu. Pora podziękować za każdą godzinę tego pięknego lata.
Dzień po dniu piękne przedmioty i piękni ludzie dbają o naszą naturalną potrzebę odniesienia się do wszystkiego, co nas przyciąga. Ku pięknu, które z natury rzeczy jest proste.
A po godzinach… No ja idę do Bosej, która zaplata warkocze.
Na szybko przygotowałam najmniejszy torcik dla W. (Bosej). Radość znacznie przewyższyła to malutkie ciasteczko.
Sprzedawczyni chleba z pełnym koszem pieczywa.
Nowy dzień zaczynamy przy wtórze giterny i instrumentów dawnych. A to wszystko dzięki wielkiemu talentowi Dobromira (Dobro).
Kołacz na stole i łupinka na wodzie.
Formowanie okrągłych chlebków to czynność bardzo relaksująca.
Szybko złapałam za aparat, aby z ułamka chwili uczynić coś nieprzemijającego. Kilka dni później zdjęcie „wędruje” na plakat wydarzenia „Lato Leśnych Ludzi”.
Ugry, ciepłe brązy i odcienie musztardowe. W tle złociste karmele. Wszystko przykuwa wzrok, wabi i zachęca do kupna. Choćby na skarpety lub krajkę.
I dalej słychać gwar głosów, pisk piszczałek i przyjemne brzmienie jakieś melodii. Czas wolno płynie – jak na okarynie.
Krok w krok. Ku innej rzeczywistości. Ku wolności od znanego.
Dokładny pomiar, tak aby wystarczyło na męskie giezło i suknię dla mnie.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten kadr będzie początkiem czegoś nowego.
I jeszcze ta chwila. Tuż po wielkim i mocnym uścisku.
Drobne gesty, małe niespodzianki, radości. Małe rzeczy tworzą szczęście.
Pismo runiczne Słowian i “owocna” część roku, czyli lato.
Lepinje tak gorące, że nawet spód koszyka jest ciepły. RADość – ogromna.
Viktoria z wielkim oddaniem i zaangażowaniem rozwija belkę lnu. Jej ruchy płynnie wtapiają się w otoczenie, dając radość i wolność chwili.
Najpiękniejsze i najmocniejsze podziękowania podczas festiwalu od naszego prijatelja z Bałkanów.
Patrzę na tych dwoje przy pracy. Ramię w ramię. Len w len.
Załomotało jedno płótno w porannym wietrze. Kramy zamknięte. Wolin jeszcze śpi…