Włosi uwielbiają sardele, które nazywają morską szynką. Ale byle jakich nie kupią. Rybki nie mogą być za duże ani matowe. Muszą się skrzyć, mienić, pobłyskiwać. Widzę, że ceny takie same jakie pamiętam z pobytu w Trieście, czyli 4 euro za kilo. Wystarczy je lekko obtoczyć w mące i usmażyć. Podać z natką pietruszki i dobrym chlebie. Jedzenie biedaków, po które sięgają najwięksi smakosze. Wybitny smak i duże wartości odżywcze. Małe ryby są lepsze od dużych. Ach, sardele!
Magda T.
Uwielbiam sardele tak podane. W zasadzie od kilku lat nie jem mięsa, ale nie wiem, czy oparłabym się włoskim przysmakom 🙂
admin
Ja mięso jem od wielkiego dzwonu i tylko z dobrego źródła. Zorki częściej.
No ale włoskie kiełbasy dojrzewające, prawdziwą mortadelę, szynkę crudo – bardzo, bardzo lubię!
Uściski :*
Magda T.
Ja kiedyś za prosciutto dałabym się pokroić, ale od ostatniego pobytu we Włoszech się opieram 🙂 Pewnie trochę przez mojoge męża, bo nie je mięsa i dzięki temu mnie też łatwiej. Ale mi smaka narobiłaś 🙂 Pięknego wieczoru dla Was 🙂
admin
Człowiek ma takie skoki. Najważniejsze, aby jadł to po czym czuje się dobrze.
Jedzenie ma służyć, cieszyć i żywić. Jak sama nazwa wskazuje.
Ściskam mocno :*
Miłego i do następnego!