Tag: collagePage 4 of 5
Chleb z literą V. Na powitanie cudownych ludzi z pracowni biżuterii historycznej Volundr.
Oto nasz flagowy produkt – chleb pasterski. W ostatnim czasie codziennie wałkowany i pieczony w piecu chlebowym.
Dzisiaj śledź – to po prostu ryba. A kiedyś śledź był walutą. Był także srebrem morza, szynką morza i królem postu. Śledź w kulturze polskiej obecny jest od dawna…
Autentyczność wystaw i wydarzeń odbywających się podczas Warsztatów Archeologicznych, zobowiązuje nas do jeszcze większej dbałości o detale. Na zdjęciu przyszywam lniany proporzec z wyhaftowaną nazwą. Teraz nasz szyld…
A po tych wszystkich słodkościach, przyszła pora na konkretne danie. Słowiański gulasz (gjuwecz) z warzywami korzeniowymi. Gotowany przez całą noc w piecu chlebowym. Do tego oczywiście tradycyjny podpłomyk. Na…
Na naszym kramie koszyków bez liku. Plecionkarstwo i wyroby koszykarskie to moje ulubienie.
Radosne zbiory sałaty strzępiastej i serbskiej cebuli. Jedno i drugie smakuje zaskakująco słodko.
Przez ponad miesiąc mieliśmy najlepsze truskawki pod słońcem. Dokładnie takie, jakie pamiętam z dzieciństwa. Wszystko wskazuje na to, że w uprawie amatorskiej można mieć znacznie lepszą jakość i…
Zrywam gałązkę jaśminowca wonnego. Niech swym słodkim i ciepłym zapachem otula ten jasny wieczór.
Chlebek pasterski wędruje do pieca chlebowego. Tradycja jego wytwarzania liczy sobie ponad 1000 lat.
Tuż przed otwarciem. Chleby wyłożone na stół. Oto z wolna zaczyna się (nie)zwykły dzień piekarzy. Piec chlebowy już rozpalony, więc za chwilę zaczniemy wałkować i piec placki.
Zakupione sito będzie nam długo służyć. Będzie także przypominać nieśpieszną podróż po serbskiej krainie.
Czym byłby ogród bez truskawek? Przecież te słodkie owoce wynagradzają wszelkie prace ogrodowe. Cały ten trud i wysiłek.
Patrzę na moje nienowe, ale ulubione buty i zacytuję słowa dobrze znanej piosenki. Ile razem dróg przebytych? Ile ścieżek przedeptanych?
Dwa tygodnie temu wykopaliśmy ostatnie pietruszki i marchewki z ubiegłego roku. Dla nie to wciąż jest niesamowite i piękne, że warzywa z ogrodu kosztują nas czas, nie pieniądze.
Truskawki dojrzewają, kukułka kuka. Pora na zieloną herbatę. Och, życie kocham cię nad życie!
Szczaw pod murem rozrasta się aż miło. Pora na zupę szczawiową z jajkami ze wsi.
Wszystko to razem nie tworzy bałaganu ani zagracenia, tylko pokazuje kawałek życia z przeszłości. Kamienny stół nakryty.
Zakupy zrobione! Czas na porządne grillowanie w serbskim stylu.
Kwiaty czereśni jak pompony. A pościel pachnie świeżym powietrzem i słońcem. Wiosna!
Pierwsze chwile w nowym miejscu. Z radością rozwieszam tobołki po kątach.
Nagrzewam kalosze przy piecu. Dzięki temu nie marznę tak szybko w stopy i mogę dłużej pracować w ogrodzie.
Czy czas już wiosnę witać, mój przebiśniegu?
Ciepły początek marca pozwolił na pierwsze prace ogrodowe, więc z wielką radością ruszyliśmy do ogrodu. A pod starym drzewem, którego objąć nawet nie mogę, pierwsze kępki śnieżnobiałych przebiśniegów….
Raz jeszcze: oda do stynek i pochwała lokalnej żywności.
Z zasady i nieprzerwanie podróżujemy z własnym chlebem.
Owoce dojrzewają dzięki słońcu, ludzie dzięki miłości.
W swoim rytmie i dobrym nastroju przygotowuję się do świąt. Kapusta z grochem – już rozpoczęta, bo przecież wszystko musi się „przegryźć”. Jutro pierogi ruskie i gotowanie barszczu….
Codziennie kupowaliśmy świeże, lokalne owoce: pomarańcze, granaty, grejpfruty, cytryny i wspaniałe mandarynki. Owoce bez kalibracji, bez unijnych przepisów i bez imazalilu, który jest zaliczany do grupy substancji toksycznych.