Tag: handmadePage 2 of 5
W podcieniach meczetu Sulejmanije (Kolorowy meczet) mieści się hala targowa (bezistan), kawiarnia, galeria i urocze, małe sklepiki.
Bez wahania kupujemy składany taborecik, który będzie z nami podróżował po Bałkanach i nie tylko.
W tym wymiarze, w którym jesteśmy teraz, tak jest. Jest natura, jest proste piękno i jest czas, który jest poza czasem.
Zrobiło się znacznie chłodniej i do pracy na skansenie trzeba się ubrać na cebulkę.
Z podróży przywożę dywany. Wybieram te, które zostały utkane z szorstkiej wełny. Nie bez znaczenia są także: kolory i geometryczne wzory.
Uszyte jakby magiczną nicią. Z przędzy życia. Z dobrostanu.
Czerpać ze środowiska naturalnego wszystko, czego potrzebujemy, aby odżywiać się i chronić. Maść z propolisem przywiozłam z Serbii i tak dobrej i skutecznej nie miałem jeszcze nigdy.
Wełniane spodenki od Agusieńki. Ręcznym ściegiem ozdobione i wełną wykończone. Tak piękne, że słów brak.
Jeden od znajomego bartnika, drugi z pracowni skórnika. Piękna, ręczna robota, za którą stoi Człowiek i jego dobre ręce.
Z tej pięknej wełny niejedna krajka będzie.
Nie było tu ani brzydkiej, ani niepotrzebne rzeczy. Cudowny, naturalny wybór i w ogóle wszystko takie urocze.
Ot, chociażby ten chłody dzień, ta chwila, gdy serdeczny znajomy snycerz i kuśnierz zarazem, przynosi czapkę, którą uszył specjalnie dla mnie. Jedyną w swoim rodzaju. Chwilę później pijemy…
Nie wiem ile dokładnie upiekliśmy placków, ale można je liczyć w tysiącach.
Zapaska od paska. Wełna do sukna. Mój strój na chłodną jesień jest gotowy.
I – być może, moja garderoba jest ciągłym poszukiwaniem barw, które mi pasują. Stworzyć coś, ukształtować obraz i wygląd. I jak to powiedział nasz znajomy Daniel – „reko…
Było tak ciepło, że żadne okrycie wierzchnie nie było potrzebne. Wystarczyła jedna warstwa lnu na ciele.
Ułożyłam na krześle zestaw na wyjazd. Lniane spodnie i tunika, koszula, apaszka. Całości dopełni nowy nabytek – pasek ręcznie wykonany z klamrą z kości.
Dobre sito jest nam potrzebne podczas naszych małych żniw, więc długo nie musieliśmy się zastanawiać nad zakupem.
Ekwpunek i przybory. Pakujemy się ku nowej przygodzie!
Poranki jeszcze rześkie, ale mam na sobie najcieplejszy sweter, jaki mogę mieć.
Z naszych wypraw rzadko wracamy do domu z pustymi rękami. Z Bośni przywieźliśmy kilka pamiątek o dużym znaczeniu, m.in. dywan, dżezwę, gobelinową poduszkę, tureckie szklanki.
Ludowe bośniackie wzory, które w całym swoim folklorystycznym stylu nierozerwalnie łączą się w bogate i barwne akcenty kwiatowe – głównie różane. W końcu to właśnie one były najczęściej haftowane…
Spotkanie z Janie Ignis to przeżycie. Słowem: cudowna historia. A kawa, którą nam zaparzył to zupełnie inny wymiar. Trwamy w zachwycie i do zobaczenia gdzieś tam na szlaku,…
Ruszamy na spotkanie z twórcami – a dokładnie mówiąc – odtwórcami. Coraz bardziej łakniemy prawdziwego rzemiosła.
Glina, z jakiej ten dzban został utworzony, już wyschła i stwardniała, ale pod twardą skorupą jest ta pewna delikatność i kruchość.
O takie piękne deski kuchenne możecie pytać w pracowni ihaha.vintage.
Świetna dekoracja w stylu marine – NAVY US. Tablica ręcznie malowana. Jedyna taka. Dostępna w sklepie: Fire of Love.
Te niepozorne nożyczki śmiało mogą zastąpić mały sekator. Schowaj do kieszeni i idź naciąć bzu, tarniny lub głogu. Dostępne w sklepie: Fire of love.
Stary parasol i lniana torba z pracowni „i ha ha vintage„. Może ktoś powiedzieć, że len jest taki letni, ale ja uważam, że całoroczny.
Nico spóźnione, ale słodkie i ciepłe pozdrowienia z miasteczka Bardo – niewielka miejscowość w Kotlinie Kłodzkiej na Dolnym Śląsku. A teraz udaje się po słynne bardzkie pierniki. Ale…