Tag: naturePage 3 of 28
Najważniejsze usłyszysz, ale w ciszy i w szczególnej bliskości z naturą.
Moja rosa canina, moja szypszyna. Piękna karminowa czerwień ogrzewa zimowy krajobraz.
Natura nie jest dla nas. To część nas. Tkwi w nas od prawieków. To trzeba poczuć i zrozumieć w cyklu wielkich przemian.
Nowy rok rozpoczęty. Przywitaliśmy go z Przyjaciółmi i było cudownie. Słowem: tak jak lubimy najbardziej. Zdjęć brak, gdyż celowo porzuciłam aparat. Za to uważne przeżywałam każdą chwilę. A tymczasem…
Zieleni nie brakowało. A to przecież był już listopad.
Najstarsze znane pismo słowiańskie. Te litery były i są – amuletem ochronnym. Starosłowiański alfabet posiada ogromne moce. Zgłębiam prastare litery. Mam na to całą zimę.
Zapuściliśmy sieć, która daje nam możliwości tego, czego długo szukaliśmy…
Nie wiem ile dokładnie upiekliśmy placków, ale można je liczyć w tysiącach.
Otulacze i kolaże. I te wszystkie barwy zaczerpnięte wprost z natury działają kojąco na zmysły. Przynoszą harmonię.
Co za szaleństwo! W połowie października zbieramy całkiem pokaźną ilość papryczek chilli.
Nawet sama Matka Natura pokazuje nam, że skoro tak lubimy paprykę, to mamy ją uprawiać. Mimo bardzo ciężkiego sezonu (zbyt zimny i deszczowy sierpień) – papryki rosły, uzyskały intensywny, żywy…
Wszystko. Ktoś może powiedzieć: jakże mało! Ja powiem: jakże dużo. Szczęście na szczęście lubi sprawy małe. Lubi ukryte kąty z dala od zgiełku i pędu tego świata.
Czekamy pod chatą żeglarza. Ale już wkrótce wielkie spotkanie. Od tej chwili już bliziuteńko jak przez sień…
Pora zbierać kolorową fasolę i sadzić zimową cebulę. Muszę także zasiać poplon. Czemu zrobiło się tak zimno?
Zarośla rokitnika. Bardzo charakterystyczna i piękna roślina polskich wydm. Rośnie wzdłuż całej linii brzegowej Bałtyku. Rośnie także w moim ogrodzie.
I właśnie wczesnym rankiem, gdy wioska jeszcze śpi, zatrzymujemy się w tej zielonej ciszy. Namiot sklepiony między drzewami, z daszkiem i stołem, wygląda tajemniczo i pięknie.
Wełna i miód. Kolory, faktury, smaki i zapachy. Do tego jeszcze gra słońca. Jest ciepło, nawet bardzo. Najpiękniejszy wrzesień od dawien dawna.
Piękno posiada własny magnetyzm i samo dla siebie jest kompasem. Piękno wybiera dobrą drogę. Piękno przyciąga piękno, dobro lgnie do dobra.
Z inicjatywy mojej i koleżanek ze skansenu odbyło się święto słowiańskiego podpłomyka pod nazwą „Od ziarenka do podpłomyka”. Impreza wyszła rewelacyjnie i już została wpisane na następny rok.
Uwielbiam fotografować ten kącik. Ten nasz kram. DARzę miłością to miejsce.
Spaliśmy w absolutnie cudowne miejsce na Wolińskiej Kępie. Natura, woda i ogromne przestrzenie pokryte zielenią. I to wrześniowe słońce, które mieniło się to tu… to tam.
Urokliwa chata z osobliwym klimatem zapewniła nam cudowny poranek. Już sam zapach drewnianego domu z bala otulił nas od wejścia.
Czym byłby świat, gdyby nie złoty wrotycz rosnący na miedzach, polach, łąkach? Pora go wiązać w pęczki i suszyć.
Obozowisko bez porządnego czajnika – to nie obozowisko. Czajnik musi być zawsze na ogniu.
Zapach poziomek wzbudza w nas pragnienie. Pora zasiąść do kolacji. Powietrze już inne, wieczory już chłodne. Ale sierpień był dla nas bardzo, bardzo długi. I bardzo dobry.
To historia o życiu w innej bajce i o tym, co w życiu ważne. I piękne jest to, że ta bajka jest prawdziwa. Tu i teraz.
Słońce zachodzi. Właśnie trwają wieczorne żniwa. Nawet w nocy słychać dźwięk pracującego kombajnu. Wróciły ciepłe wieczory. Ludzie pracują w ogrodzie, sadzie i na polu.
W kątku i przyjemnym cieniu namiotu historycznego śpi snem kamiennym Olaf – syn Eryka.
Stare kosze jeszcze puste, ale piec już rozpalony. Rozpoczyna się kolejny, (nie)zwykły dzień na skansenie. I znów możemy się poczuć tak, jak byśmy porzucili rzeczywistość. Wielkie to szczęście i bogactwo.
Wietrzą się giezła i fartuszki. Wietrzą od dymu i czarnuszki. Odzienie na noc zostało. Tak mi się zrymowało…
Nawet nie wiedziałam, że wysiałam białe kabaczki! A może to znów sprawka rozsiewanie nasion przez ptaki? Tak czy siak – kabaczki pyszne. Bardzo dziękuję!
Nasz stragan po zamknięciu. Miodobranie za nami. Pora wracać do domu. W wielkim szczęściu.
Dawna forma pszczelarstwa leśnego, polegała na chowie pszczół w specjalnych barciach, które były wydrążone w pniach (dziuplach) bardzo starych drzew. Głównie to były: ogromne dęby i sosny, czasem lipy….