Tag: slowlifePage 18 of 35
Kończę myślą ważną, dlatego zostawiłam ją na ostatek. – Czy jak wyjedziemy to zostawimy to miejsce lepszym? I ile naszych radości tu pozostanie?
Byłam w ogrodzie. Zerwałam delikatne kwiaty krwawnika i nastawiłam korzenny kompot z malinówek.
Z dnia na dzień ubywa zdjęć, więc powoli będę kończyć warmińskie wspomnienia. Ale jeszcze kilka ujęć. Jeszcze zdjęcia z aparatu analogowego. Jeszcze, jeszcze…
Co w plecaku? Wiadomo – termos, kubeczki i ciasteczka. Jesienny spacer zawsze z herbatką termosową.
Pies, dwa koty i zupełnie inne spacery. A czas? Czy zawsze płynie tak wartko jak woda w strumieniu? Nie.
Każdy z nas jest w stanie znaleźć własną drogę, ale trzeba otworzyć pole serca. Ta droga jest wpisana w nasz wewnętrzny świat. I nie ma tu żadnej filozofii…
Można na oścież otworzyć okno i patrzeć na polanę. I ten moment, gdy łapczywie łapiesz świeże powietrze, które też zapamiętasz.
A na słonecznej ścianie kwaterki dla braci mniejszych. One też cieszą się z pięknej pogody.
Fajnie jest podróżować z własnym kubkiem. I nie tylko kubkiem (uśmiech).
Piwo z Sardynii. Jedno z ulubieńszych. Najmniejsze z możliwych, bo butelka jest niewiele większa od syropu na kaszel lub perfum (uśmiech). Prezent od naszych Przyjaciół – Karoliny i…
Była to prawdziwa oda pochwalna dla fasoli Piękny Jaś.
Gdy światła już prawie nie ma, ale jeszcze jest chwilę jasno.
Wakacje bez lajków, bez telefonów. Kadry dowolne, nasze, nieoznaczone żadnym trendem. Już jakiś czas temu przestaliśmy odczuwać potrzebę bycia „na bieżąco”. O mój Boże – co za ulga! Ogromne…
Pokonałam wielką odległość i zaczęłam robić rzeczy, które zadziwiły mnie samą. Teraz już mogę być szczęśliwa z powodu siebie i swojej przemiany.
Natura jest piękna i niesamowita. Nie ma nic z kiczu. Czasem tylko człowiek źle ją postrzega… i przedstawia. Toteż po dziś dzień cierpią na tym same landszafty. PS…
Teraz, kiedy nastały ciepłe i słoneczne dni, kiedy przyszła złota jesień, korzystamy z pogody i maszerujemy przed siebie.
Kosz, który stoi przy fotelu zabrałam z sobą na jesienne wakacje. Posłużył mi za walizkę. To był bardzo fajny pomysł, bo teraz mam kosz warmiński.
Powtarzalność rzeczy zwykłych. Nie szukanie szczęścia gdzieś daleko. Przecież ono jest tu i teraz. Pauza, przestój, przystanek.
Na całych jeziorach ty, o wszystkich dnia porach ty. W marchewce i w naci ty, od Mazur do Francji ty. Na co dzień, od święta ty. I w…
Kuchenka Optimus była z nami na wyjeździe. Zawsze lepiej mieć z sobą niezależny sprzęt do gotowania.
Sernik. Obowiązkowe ciasto na każdym wyjeździe. Tak kiedyś wyszło… tak zostało.
Kociołek gotowy! Pora na długą ucztę. Nietypową, pierwotną radość z biesiadowania.
Na Warmi spacerowaliśmy ochoczo i niemało. Po pierwsze: było gdzie, a po drugie: pogoda była jakby to był początek września. Pan Przybylak miał rację. Ostatnia dekada była złociuchna!
Pierwsza godzina po przebudzeniu dyktuje i ustawia wszystko. Jest jak ster dnia.
Co wróży taki poranek? Samo dobro!
Słońce zagląda do kuchni przez duże okno. Oświetla przedmioty i nagromadzone rzeczy. Jest tak cicho, że słychać życie biedronki na parapecie.
Niezależnie od zewnętrznego świata mam swoje techniki, które umożliwiają mi doznawanie wyjątkowego spokoju i szczęścia.
Ludzi i zwierzęta kocham tak samo.
Z mapą, słońcem i z bardzo dobrym humorem. Bez telefonów komórkowych i bez pośpiechu, że gdzieś koniecznie musimy dojść. Człowiek musi zrozumieć, że sam wkręca się w machinę…
Zobaczyć to szczególne piękno w codzienności.
Gdzie się szczęście znajduje? Tu! Dlatego to miejsce stawiam na wyjątkowej półce pamięci.