Jeszcze przeglądam ostatnie zdjęcia z Podlasia. I znów pomyślałam sobie: to było tak dawno. A przecież całkiem niedawno. Ale to dobrze. Dobrze mieć długi rok.
Stary dom i stare drzewo. Wszystko staje się spójne i zarazem wszystko na wyciągnięcie ręki. Wszystko w jednej tonacji, podobnym zapachu i nastroju. Tożsame.
Wszystko – jakże zwykłe, czy może niezwykłe, co konieczne do pełnej radości i należytego odpoczynku. Dni, które użyczyły ciału i duszy wyjątkowego spokoju.
Na chwilę zostawiam zdjęcia z Bałkanów i wracam do analogowych i cyfrowych wspomnień z Podlasia. Właśnie mija rok, kiedy tam byliśmy, więc najwyższa pora uporządkować zdjęcia. PS W…
Jest poranek i czuć chłód w powietrzu. Niebo niskie i jasne jakby się mleko rozlało. Wsłuchujemy się w odgłosy swoich i innych kroków idąc po Baščaršiji. Jutro (boś.)…
Oto przekorny dom (Inat kuća), który mieści się na starym mieście w Sarajewie, tuż nad rzeką. Jego historia jest naprawdę zawiła i skomplikowana. Opowiem w dużym skrócie. W połowie…
Przy stoliczku stojącym na małym tarasie z widokiem, świętowaliśmy moje urodziny. Pogoda dopisała i wszystko było niesamowicie dobre i piękne. Wdzięczność za tę krótką chwilę, która w moim…
Wróciliśmy do Sarajewa. Już nie pociągiem, ale naszym autem. Można by rzecz, już tu byliśmy, po co wracać? Można, owszem, ale są takie miejsca, które trzeba mocniej poznać….
Chorwacja jest naprawdę piękna i ma dużo do zaoferowania. Ale to piękno było dla mnie jakby jasne, zapowiadane i przybliżone. A ja podczas tej podróży szukałam zupełnie innej…
Chlupot wody niósł się nad murami miasta. Stopniowo zachodzi słońce. Jeszcze tu jesteśmy – widoki w prawdzie piękne, ale myślimy o nowym lokum, kolejnym noclegu.
Kolejny piękny dzień w szeregu wakacyjnych dni. Powietrze przesycone było zapachem morza. Zaś bliżej kawiarni pachniało kawą i tostami z serem. Dalej zapach mieszał się z lekką wilgocią…
Zaglądamy do małego, chorwackiego portu. Cudowny zapach i kolor wody zatrzymuje nas na dłużej. Cumy lekko piszczą i poskrzypują. A poza tym jest zupełnie cicho…
Oddaję się nadal dendroterapii. Robię to bez wstydu, jakby z dziecięcą zachłannością. Korzystam, kiedy tylko mam ochotę. Zresztą – kto wie, czy będę pod tym drzewem jeszcze kiedyś?
Popołudniowa cisza spłynęła na okolicę i kąty miasta. Ta ospałość jest tu naprawdę nietypowa, ale nam się to podoba. Czujemy się zachęceni do dalszego spaceru.